Danny Boy Experience - w lądeckiej premierze nowej płyty o tej samej nazwie. Wojtek Heliński, nasz konferansjer pisze o tej płycie tak: Ludzie czasem dzielą muzykę. Na tę do słuchania, do tańczenia, do przytulania, itd., itp. Ja dzisiaj „do sprzątania” ( tak czasem trzeba) zarzuciłem sobie najnowszy album łódzkiej grupy Danny Boy Experience, który to, co podkreślam z dumą, osobiście odebrałem w mieście Ł. tuż po kolejnej reperacji szczęki. No, gdyż znam chłopaków ze wspaniałych pastersko-górskich imprez i uwielbiam za energię oraz autentyczność z jaką ro..ją (a tu sobie dopowiedzcie ) każdą imprezę. A tymczasem… mili Państwo, zaskoczenie. No powiem tak- nie posprzątałem mieszkania z turbodoładowaniem godnym Hercoga. Po pierwszych taktach usiadłem, zapaliłem fajeczkę i słuchałem jak Daniel opowiedział mi o swoich rozterkach, posmucił o sprawach ważnych, w języku naszym ojczystym (co też mnie miło zaskoczyło- na koncertach granych ku uciesze i na chwałę parkietu muzycy mocno coverują). I nawet jak czasem chłopaki dali ognia z charakterystycznym dla siebie feelingiem, to nadal siedziałem, bo było mi dobrze. No a zatem taki coming out- ta płyta zrobiła mi dobrze. Bo o uczuciach i sprawach ważnych było w wyważony, nie pozbawiony bluesowej prostoty sposób. I cały czas świetnie się tego słuchało. No ale pewnie dlatego, i tutaj wrócę do słowa klucza, użytego wcześniej- szczerość. Ona powoduje, moim skromnym zdaniem, że są artyści, którzy zostają z nami na dłużej. Dziękuję Panowie!